Tego lata na Kamczatce leżało bardzo dużo śniegu. Kiedy samolot wleciał nad półwysep od strony Magadanu i Morza Ochockiego, w dole ukazały się łańcuchy górskie, wulkany i kaldery przysypane ciężką, białą czapą.
Nie sposób było przestać robić zdjęcia ZenFonem od samego wylądowania w Pietropawłowsku Kamczackim. Już z płyty lotniska wyłoniły się pierwsze z ponad 300 wulkanów półwyspu – monumentalne wulkany Awaczyńskij i Korjakskij.
Zresztą następnego dnia zajrzałem do niezwykłych kraterów tych wulkanów z pokładu śmigłowca Mi 8. Udało mi się zrobić parę zdjęć mimo tego, że trzęsło i że lecieliśmy w przechyle. Sto kilometrów dalej wylądowaliśmy w Kronockim Rezerwacie Biosfery w sławnej na Kamczatce Dolinie Gejzerów. Tu, w olśniewającej dolinie płynie rzeka Giejzernaja. Na długości sześciu kilometrów od ujścia rzeki do Morza Beringa znajduje się ponad 40 gejzerów, 50 źródeł termalnych, wodospady, a także gorące jeziora, kotły błotne i wulkany błotne. To absolutny fenomen w skali planety.
W 2007 roku do doliny zeszła lawina błotna, która zalała kilka źródeł geotermalnych. Pędziła z prędkością 40 km/h i zatrzymała się dosłownie parę metrów przed domkiem inspektorów Parku Narodowego. Prawdziwy cud. Inspektorzy są tu niezbędni. Każda grupa (odwiedzających?) ma przydzielonego jednego z nich ze strzelbą w ręku. Takie są zasady. Na Kamczatce żyje bowiem 22 tysiące niedźwiedzi brunatnych! W samym Rezerwacie Kronockim jest ich ponad 800. Jednego z nich udaje mi się sfotografować z odległości około 200 metrów, ale „misza” jak niedźwiedzie nazywają miejscowi, chowa się szybko w kępie krzaków za skałami. Gdy z zegarkiem w ręku czekamy na erupcję gejzera „Bolszoj”. Uaktywnia się dokładnie co 15 minut prawie co do sekundy. Kręcę filmiki i robię zdjęcia stojąc najbliżej jak się da. Niekiedy wyziewy „Bolszowo” lecą mi prosto w twarz i w ZenFona. Ale nic to. Mam wspaniałe fotograficzne pamiątki. Zdjęcia wyszły lepiej niż w „prawdziwym” aparacie, że już nie wspomnę o „selfikach”, których po prostu nie da się zwykłym aparatem zrobić.
ZenFone towarzyszy mi we wszystkich miejscach do których docieram na Kamczatce. Wspinam się z telefonem do krateru Wulkanu Mutnowskij (2323mnmp), gdzie w tym roku powstało nowe, nieznane nawet Rosjanom jezioro. Po drodze filmuję bardzo aktywne fumarole z których wydobywa się gaz. Z zakrytą twarzą, żeby się nie otruć, przechodzę dymiące „jacuzzi” jednocześnie zachowując ostrożność, żeby do nich nie wpaść jak niejaki Popow, który osunął się do fumaroli w 1991 roku. Jego symboliczna mogiła spoczywa u podnóża lodowca pod wulkanem. Nieco niżej od mogiły, gdy podjeżdżamy skuterem śnieżnym pod lodowiec, gubimy jednego kolegę, który ześlizguje się z płóz wagoniku podłączonego pod skuter. Kierowca skutera – Denis, hamuje tak gwałtownie, że skuter z dwoma koleżankami wywala się momentalnie na bok przygniatając nogi jednej z nich. Błyskawicznie podnosimy wehikuł za płozy. Cała sytuacja z jednej strony komiczna, z drugiej mrożąca krew w żyłach jest sfilmowana, bo dość przypadkowo włączyłem video w ZenFonie tuż przed „wypadkiem”, aby sprawdzić oba obiektywy przed szczytem.
Są dni, kiedy leje, a nasz obóz spowija gęsta mgła. Niby nic nie da się sfotografować, ale… pod obóz podchodzi głodny lis. Zupełnie się nie boi, a wręcz pozuje do niezapomnianych fotografii.
W drodze powrotnej do Pietropawłowska robimy zdjęcia naszego zielonego „ZIŁ”a na tle kilkumetrowej ściany śniegu. Jest to jedno z moich ulubionych zdjęć z Kamczatki.
Jednym z bardziej fotogenicznych miejsc na Kamczatce jest „Martwy Las” w środku Półwyspu. Ze stolicy wyspy to ponad 500 km, więc dojazd 42 letnim ZIŁem zajmuje nam dwa dni. W 1975 roku erupcja wulkanu Tołbaczik pokryła tajgę pyłem wulkanicznym. W 2013 roku okolicę zalała także lawa z czynnego wulkanu. W tej części Kamczatki wypróbowywano niegdyś w czasach ZSRR „łunochody”, czyli pojazdy do użytku na księżycu. Zresztą tak tu się czuję, jak na księżycu. Robię setki zdjęć na tym odludziu i dziś oglądam je jak pamiątki nie z tego świata. Na jednym z nich z czarnego pyłu sterczy jedynie wirnik śmigłowca MI 8, który nie mógł wystartować w czasie erupcji w 1975 r. Radzieccy piloci musieli rozebrać śmigłowiec na części na miejscu i przewieźć go w inne, bezpieczne miejsce. Zniszczony pyłem wirnik pozostał tu jak pomnik zwycięstwa żywiołu nad techniką. Te zdjęcia jak i lawa, którą przywiozłem to świadectwa, że byłem w tej niesamowitej krainie.
W te lipcowe, kamczackie dni spływamy jeszcze rzeką Bystraja na pontonach w tle zostawiając majestatyczne góry przysypane świeżym śniegiem. Łowimy ryby, podobnie jak ostatniego dnia w Zatoce Awaczyńskiej na Oceanie Spokojnym. Tu w ciągu minuty łapię dwa spore mintaje, które od razu lądują na patelni pani Oksany z jachtu „Putnik”. Chwilę później Oksana podaje na obiad ogromne kamczackie kraby i kanapeczki z kawiorem z kiety – miejscowego łososia…
Wszystko co dobre szybko się kończy. Mimo, że jeżdżę na Syberię i Daleki Wschód od 25 lat, to był prawdopodobnie najbardziej emocjonujący wyjazd na te tereny. Aparatem zrobiłem z 10 zdjęć, ZenFonem 1500. Było mi wygodniej i jakość zdjęć oszałamia – zresztą oceńcie sami. Prawdopodobnie przygotuję pierwszy pokaz ze zdjęć zrobionych wyłącznie smartfonem. Kiedyś nie pomieściło by mi się to w głowie, ale czemu nie, skoro zdjęcia wyglądają jak obrazy?
Andrzej Meller
@eamellers
@eamellers